wtorek, 2 sierpnia 2022

Czas zacząć...

 Hmmmm... Kurwa nie wiem... czuje że muszę to napisać ale nie wiem jak zacząć... Chyba po prostu będę tu dodawał swoje codzienne stany... przemyślenia... w oczekiwaniu na terapię... Swoją drogą służba zdrowia w tym kraju to jedno wielkie pierdolone siedlisko zła... Człowiek ma "TE" myśli, boi się być sam (a tak mieszkam sam... znaczy nie sam bo jest jeszcze pies... chyba bez niej to w ogóle bym pierdolca dostał) płacze tygodniami... nie ma siły nawet ogarnąć nic dookoła siebie... zgłasza się do poradni w maju a termin dostaje kurwa na listopad... W międzyczasie dowiaduję się że jednak nie mam z kim dzielić życia... w sensie związkowo... fuck logic... najlepsza kobieta na świecie... wszystko gra... układa się idealnie... ona podnosi mnie, zaczynam funkcjonować i nagle chuj... i najgorsze jest to, że ja wiem z czego to wynika... nikt nie lubi otaczać się ludźmi słabymi... a taki jestem jak już poczuje się pewnie z kimś i odkrywam się zdejmując maskę... ona zapewnia Cię, że jesteś najlepszy, że z nikim nie było jej lepiej... że jesteś jedyną osobą która nie ma pretensji o nic... że daje... że nie chce nic w zamian... że każdego następnego będzie porównywać do Ciebie... i w trakcie tych zapewnień dochodzimy do obustronnego płaczu... godzina, dwie... ona mówi, że nie wie... ja mówię, że chce... ona myśli, bije się z tym co widać... i nagle padają te magiczne pierdolone słowa "będzie nam lepiej osobno... zasługujesz na kogoś lepszego..." i o ile wiem, że serio chciała dobrze bo wiem jak było, jej zaangażowanie spadło i nie chciała mnie męczyć... to kurwa to nie zmienia poczucia tego jak bardzo są to popierdolone słowa... bo kto jak nie ja wiem kto na mnie zasługuje? hmm... brzmi znajomo? I tu chciałbym się zatrzymać na chwilę... bo mam takie małe pytanie... czemu łatwiej jest coś zburzyć co wcześniej działało niż naprawić? Człowiek chce naprawić... bo tak został nauczony... warto pracować na sukces... niezależnie od tego co to jest... relacja? praca? hobby? Jaką niesamowitą radość daje mi naprawienie czegoś... powiedzmy np jakiegoś sprzętu... wymiana jakiegoś podzespołu... naprawienie kontaktu z kimś... Jeszcze całkiem niedawno z jedną z moich byłych miałem kosę wszechczasów... dużo by opowiadać... dziś? co prawda nie mamy kontaktu stałego codziennego, czy jakiegoś zażyłego... ale potrafimy wymienić kilka zdań bez zbędnych pretensji... kontakt jest poprawny... z czego jestem zadowolony... może nawet dumny... te kilka małych kroków które stawiam codziennie... dają do zrozumienia, że kurwa warto... że trzeba naprawiać... Ale są i takie momenty gdzie to ja burzę... bo jak tu nie być hipokrytą mając depresję... chcąc zakrywać, maskować wszystko co jest w środku tylko po to, żeby na sekundę nie być samotnym... żeby na sekundę poczuć się szczęsliwym... i to jest kurwa irytujące... Poznałem fajną dziewczynę... określmy ją jako "Pani X" ... rozmawiamy do późna... piszemy... spotkanie pierwsze plaża pies spacer... (tak starałem się ja wyrwać trochę na psa... Tindery i inne gówna łatwo chwytają jak się ma psa... nie wiem czemu)... drugie spotkanie wino szamka... fajnie mi zaczyna się podobać coraz bardziej... i pada wyznanie z jej strony... mam tak samo jak Ty... pierwsza myśl? no okej ja też mam więc luz... z czym, że ona już jest na tej dobrej drodze... a ja jeszcze "czekam w kolejce na pociąg do tej dobrej drogi..." ale dalej piszemy ja dzwonię... ona odbiera rozmawiamy do późna... wysyłamy sobie fotki... muzyczkę... ona mnie rozbawia... i nagle przychodzi taka rozkmina... że to kurwa nie fair... przecież 10 minut wcześniej płakałem w poduszkę... i co?! mam jej to mówić? ciągnąć ją w dół? ja pierdole... kilka dni temu moja stara znajoma rzuciła się pod pociąg... powód? depresja... i teraz patrząc na to w jakim ja jestem stanie miałbym kogoś pociągnąć w dół skoro jest w drodze na szczyt?! w lustro nie mógłbym spojrzeć... popierdolone czasy mamy... generalnie nasz mózg jest taką jedną wielką popierdoloną machiną... jak nie dbasz o niego to nie działa i o jesteś tu gdzie jesteś... masz depresję... masz ochotę skończyć to wszystko... JEDNO WIELKIE SZCZĘŚCIE, że mam paniczny lęk przed śmiercią... i chyba to mnie trzyma przy tym, żeby sobie nie zrobić kuku... 

Tyle na dziś, może coś jeszcze skrobnę w przypływie weny i przemyśleń! Lecę na spacer przyda się nieco witaminy D3. 

Pozdrowienia i trzymaj się tam chłopaku i dziewczyno! Jeszcze będzie dobrze!


Mr. eJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czas zacząć...

 Hmmmm... Kurwa nie wiem... czuje że muszę to napisać ale nie wiem jak zacząć... Chyba po prostu będę tu dodawał swoje codzienne stany... pr...